Omg, jest wpół do dziesiątej rano, nie mogę już spać, więc coś napiszę ;)). Wczoraj wieczorem wpadła na chwilę Martyna na klatkę i od tamtego czasu ciągle rozkminiam coś. I tak sobie chodzę po domu rozkminiam, marzę. Ogólnie właśnie nie jest aż tak źle chyba. Teraz odpalam muzykę, sprzątam, a wieczorem do Martyny na noc.
Właaaaśnie - jeszcze tylko 3 dni do wtorku i przyjedzie Nikodem z Filipem, ale w środę ja jadę do Warszawy na 5 dni. I tak się cieszę ^^
Jedna z dziwnych rozkmin:
Czasem chciałabym uciec. Jakoś tak bez słowa pożegnania. Wyjechać gdzieś, gdzie nikogo znajomego nie będzie. Zacząć od nowa swoje życie i swoje realia. Dostać drugą szansę życia. Obudzić się i żyć swoim nowym, pięknym początkiem, swoim nowym życiem. Czasem potrzebuję tego tak bardzo, jak ojca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz