niedziela, 25 listopada 2012

Diva

Nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że to już koniec.
Nie ma drogi powrotnej. Naprawdę.
Próbujesz sobie przypomnieć, kiedy wszystko się zaczęło.
A zaczęło się wcześniej niż ci się wydaje. O wiele wcześniej.
Wtedy zaczynasz rozumieć, że nic nie dzieje się dwa razy.
Już nigdy nie poczujesz się tak samo.
Już nigdy nie wzniesiesz się trzy metry ponad niebo.

Next, next, next. Jak to szybciutko leci, łaa :). Tydzień minął , każdy dzień tak samo. W piątek rodzice pojechali do Wawy, wolny domek, Marcin wpadł na noc-  nad ranem? czy coś :D. Sobota pobudka przed 12 we like it. A dziś łyżwy z Kubą i Magdą - 4 godziny czekania na busa żeby później jechać samochodem a na lodowisku być 30 minut. Brawo, brawo. 

Jestem wykończona po całym tygodniu, nie wysypiam się w ogóle...
Dajcie śnieg, duużo śniegu, proszę ;3.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz